Koronawirus, czyli jak dobrze być w domu.

Koronawirus to poważna sprawa. Zainteresowani tematem nie znajdą w niniejszym wpisie nic ciekawego, bo nie planuję go poruszać, będzie jedynie postacią drugoplanową.

Jestem człowiekiem, który siadając do serialu lub lektury książki czuje niepokój. Nie lubię leniuchować, siedzieć i odpoczywać wykonując moje ulubione czynności niezwiązane stricte z moim zawodem.

Przez taki niepokój, miałem bardzo mało czasu dla bliskich, ale nawet nie miałem czasu dla samego siebie.

Poświęcałem sporo czasu na projekty, na pracę, okazyjnie wypad na miasto, a książki się kurzyły na półkach. Minęło kilka lat, a ja ciągnąłem taki swój egoistyczny sposób podejścia do pracy, ucząc się nowych technologii, tworząc projekty wykorzystujące nowo poznane zabawki, bawiąc się i ucząc jednocześnie.

Zmieniłem sporo od momentu zakończenia studiów inżynierskich, które odbywały się w weekendy. Zmieniłem swój sposób działania diametralnie. Na zakupy chodzimy głównie w środku tygodni. Uczę się i tworzę w ciągu tygodnia. Jednak weekend poświęcam głównie sobie.

Leniwie wstaję z łóżka. Śniadanie przy akompaniamencie paradokumentu z telewizji. Potem lektura książki, odcinek serialu, może film.

Koronawirus – czy coś się zmieniło?

Koronawirus nic nie zmienił i to jest w tym wszystkim najlepsze. Po kilku rozdziałach „O północy w Czarnobylu” jestem mega zadowolony, że cała ta panika związana z pandemią nie wpłynęła w żadnym stopniu na mój czas wolny.

Nie tylko łączę pożyteczne (brak wychodzenia z domu) z przyjemnym, ale również jest to dla mnie kontynuacja tego, co robię.

Prośba do Was, drodzy użytkownicy.

Koronawirus: Zostać w domu!

Jeśli nie musisz nigdzie wychodzić – pozostań w domu. Nie denerwuj innych ludzi i rób tak również po zakończeniu tych sytuacji związanych z ochroną zdrowia.

Nienawidzę wielkich rodzinnych wycieczek do sklepu, biegających dzieciaków i ich głupich rodziców. Dzieci chcą, by coś im kupić, rodzice odmawiają – to po co braliście dzieciaki? Przecież zawsze jest to samo, a nie uczycie się na błędach.

To tyle z mojej strony, chciałem tylko dać mały update, pokazać że jeszcze mnie nic nie zabiło. Przy okazji potwierdzam, że się obijam jak mogę i ponarzekałem na „madki z dzieciorami”. Miłej kwarantanny!