Metro Exodus — czyli premiera z potknięciami
Metro Exodus to nowa gra osadzona w klimatach postapokaliptycznych. Mimo tego, że osobiście jestem wielkim fanem gier osadzonych, nigdy nie byłem fanem tej serii. Zwyczajnie do mnie nie przemówiła, chociaż uznaję ją za dobrą serię.
Niestety wokół premiery najnowszej części powstało wiele kontrowersji. Na początek może poruszę fakt, że twórcy całkowicie olali fanów platformy Steam. Dosłownie, gdyż pomijając brak oficjalnej premiery na platformie twórców Half-life, to jeszcze Ci co zakupili w pre-orderze zostały bardzo źle potraktowane. Dokładniej ich premiera była opóźniona i to o kilka godzin, bo “ktoś” zapomniał do wersji na Steam dodać pliku wykonywalnego. Tłumaczenie tragiczne.
Zdjęcie z portalugrynieznane.pl
Tak samo twórcy (lub wydawca) Metro Exodus potraktowali graczy, co postanowili zakupić grę w fizycznej formie. Płyta co prawda jest, ale bez gry. Na płycie znajduje się jedynie prosty launcher, a grę (przypominam, że to tylko 59GB) trzeba sobie pobrać z internetu. Tutaj przypomina mi się kolega, który z powodu problemów z internetem (a dokładniej brak stałego łącza) musiałby tygodniami pobierać grę o tym rozmiarze, a tak to zawsze kupował na płytach i przynajmniej mógł zagrać (nawet bez patch’a dnia pierwszego). Bardzo złe potraktowanie graczy.
Idąc dalej z tematem pudełkowych wersji, klienci co zakupili jedną z wersji pudełkowych, dostali od wydawcy ciekawy dodatek. Dokładnie okładki zostały wydrukowane już z logiem Steam, więc podczas przejścia na EpicGames Store — co można byłoby zrobić? Oczywiście! Nakleić naklejki z logiem Epic’a!
Czy coś jeszcze nie wyszło? A no fakt, że w polskiej wersji pudełkowej gry, instrukcja dalej zawiera informacje o Steam.
Co o tym sądzę? Dramat, porażka i bardzo słabe zagranie ze strony twórców gry. Tutaj widać, że Epic Games na szybko załatwił deal z 4A Games i/lub Deep Silver i wyszło to źle. PR’owo i bez poszanowania graczy.